Moja mała Ameryka #5
Wydaje mi się, że ryby całkowicie się zaaklimatyzowały w nowym miejscu. Przede wszystkim bardzo chętnie podchodzą do pokarmu, ale nie tylko. Samca bardzo często można spotkać teraz na środku akwarium, bliżej przedniej szyby. Ciężko natomiast wypatrzeć samice. Mniejsza z nich dosyć często przybiera ciemne barwy i siedzi schowana pod korzeniami/liśćmi. Nie ma się jej jednak co dziwić – jak tylko pokaże się większej samicy, to zaczyna się gonitwa. Z racji różnicy w wielkości obu ryb nie jest trudno przewidzieć kto wychodzi z tej gonitwy jako zwycięzca. A i samcowi zdarzy się mniejszą samicę pogonić.
Większa samica (nazwijmy ją Złośnica) ostatnio większość czasu spędza w kokosie. Parę dni temu widziałem jak zalecała się do samca, po czym zaczęła bronić okolic koksa przed innymi rybami. Obrywają nawet biedne, niczemu winne otoski. Złośnica wychodzi z kokosa praktycznie tylko do jedzenia i w momencie gdy jakiś otosek podpłynie zbyt blisko.
Jeśli zaś o ryby towarzyszące chodzi, to kilka gdzieś zniknęło. Ostatnio udaje mi się wypatrzeć jedynie dziewięć bystrzyków i pięć otosków. Co z resztą? Nie mam pojęcia.
Poniżej aktualne zdjęcia akwarium.
Jeden komentarz do “Moja mała Ameryka #5”