Robin Hobb ”Trylogia Złotoskóry”

Tekst pierwotnie publikowany był w serwisie Wrota Wyobraźni.

Wszystkie pozytywne komentarze, jakie przeczytałem na temat „Trylogii Skrytobójcy” autorstwa Robin Hobb nie kłamały. Po lekturze całej serii nie mogłem się doczekać momentu, w którym będę mógł zasiąść do czytania „Trylogii Złotoskóry”, tejże samej autorki. Oczekiwanie opłaciło mi się. Już lektura pierwszego tomu okazała się tak wciągająca, że odłożyłem wszystkie obowiązki na bok. Nie mogłem się niczym zająć, dopóki nie skończyłem czytać. Jak wiadomo trylogia ma trzy części, więc na około tydzień byłem wyłączony z jakichkolwiek prac.

Pamiętając “Trylogię Skrytobójcy” wiedziałem, że fabuła “Złotoskórego” na pewno mnie nie zniechęci. Jak przystało na znakomitą autorkę nie sposób było domyśleć się całej fabuły. Owszem, częściowo po przeczytaniu fragmentu mogliśmy wybiec wyobrażeniami na krótko w przód. Często jednak okazywało się, że tak naprawdę akcja toczy się zupełnie inaczej niż przewidywaliśmy. Byliśmy zaskakiwani nieoczekiwanymi rozwiązaniami, lub też dowiadywaliśmy się, iż tak naprawdę dalsza fabuła została już ustalona przez postacie pozostające początkowo na dalszym planie.
Od czego się jednak zaczęło…

Już w pierwszym tomie, noszącym tytuł „Misja Błazna” znaleźć można niemal wszystko, co zadowoli czytelnika. Tak, więc jest tu miejsce na miłość, obowiązek, smutek a także intrygi i bohaterstwo. Żaden z tych aspektów nie zanika w kolejnych tomach, lecz jest stale rozwijany. Zauważyć można również, iż wątek miłości został mocno rozbudowany, jednakże nie tylko w sposób, jakiego każdy mógłby się domyślać.

Życie Bastarda Rycerskiego nigdy nie było usłane różami. Całe swoje młode życie, miłość, przyjaźnie, poświęcił dla dobra rodu Przezornych. Nikogo nie powinien więc dziwić fakt, że jedyne o czym marzył to życie, w którym mógłby sam o sobie decydować, bez ważnych ciążących na nim obowiązków. Miejsce spokoju znalazł niedaleko Kuźni – osady, która dała nazwę strasznej chorobie przywiezionej przez Zawyspiarzy.
W tym miejscu jako Tom Borsuczowłosy miał swój dom, w którym razem ze Ślepunem żył po swojemu. Jedynym jego towarzyszem był Traf, sierota którego u Bastarda zostawiła Wilga.

Historia jednak byłaby nudna, gdyby nasz bohater nie został w coś uwikłany…
Po raz kolejny jego przeznaczenie daje o sobie znać. Jest Bastardem Rycerskim Przezornym, jedyną osobą, która może uczyć młodego księcia Sumiennego (notabene syna ciała Bastarda) zarówno Mocy, jak i Rozumienia. Walczył z obowiązkiem dopóki mógł. Kiedy jednak następca tronu zaginął – nie mógł pozostać obojętny na bieg wydarzeń.
Biały Prorok i jego Katalizator wyruszyli na poszukiwania…
Wydawałoby się, że nie ma nic łatwiejszego – znaleźć uciekiniera i sprowadzić go z powrotem. Los jednak zsyła na Bastarda i jego towarzyszy kolejne przeszkody. Nasi bohaterowie będą więc musieli stawić czoła zarówno Rozumiejącym jak i niebezpieczeństwom Mocy.
Poszukiwania Sumiennego okazują się tragiczne w skutkach dla naszych bohaterów. Czy może być coś gorszego, niż śmierć towarzysza, z którym jest się połączonym Zrozumieniem?
Misja zatem co prawda się powiodła, lecz została okupiona łzami i cierpieniem.

To jeszcze nie koniec wydarzeń, w które los popycha bohaterów książki. Niebezpieczeństwa czekają na nich zarówno w Koziej Twierdzy, jak i na Wyspach Zawyspiarzy. Ponadto czekają ich rozmyślania – do czego zdolne są smoki i czy lepiej byłoby gdyby żyły, czy też gdyby całkowicie wymarły?
Na część z tych pytań znajdą odpowiedzi – inne będą ich nękać do końca życia.

Ich przygody opisane są w sposób barwny i ciekawy. Nakreślone przez autorkę postacie – nietuzinkowe. Co prawda brak umiejętnego połączenia niektórych faktów w logiczną całość czasami sprawia kontrowersyjne wrażenie, jednak autorka raczy czytelnika również wieloma momentami tak różniącymi się od naszych domysłów, że lekki niesmak zostaje całkowicie zatarty.

Bardzo dobrym pomysłem autorki było umieszczenie na początku każdego rozdziału krótkiej notki stylizowanej na fragmenty pamiętników, czy też po prostu zapisków z życia różnych osób. Dzięki temu uzyskujemy możliwość oglądania tych samych wydarzeń, z różnych punktów widzenia.. Wiemy więc, na przykład, jak bardzo od rzeczywistości różniły się zapiski o powrocie Króla Szczerego.

Nie miałbym nic przeciwko, gdyby powroty do przeszłości występowały tylko w tych fragmentach. Niestety… Bastardowi zdarza się wracać do swoich dawnych rozważań. Kiedy więc czyta się po raz kolejny o tym samym, odczuwamy lekkie znużenie. W pewnych momentach potrafiło mi to zepsuć radość z czytania i starałem się jak najszybciej ominąć nużący fragment książki. Na szczęście dla mnie – po kilku zdaniach autorka wracała do bardziej interesujących wydarzeń, czy to z przeszłości, której nie znamy (vide podróże Bastarda), czy to ciągnąc dalej wydarzenia teraźniejsze. To sprawia (sprawia), że ogólny obraz książki nie jest zasłonięty przez krótkie, mniej ciekawe „wpadki”.

Cóż jeszcze oferuje nam ta trylogia? Przede wszystkim bardzo mocno zaakcentowany wątek emocjonalny, tak inny od tych, jakie możemy znaleźć w wielu innych książkach. Tutaj związek emocjonalny ojca z przybranym synem nie jest tak jasno określony, jak moglibyśmy się spodziewać. Uczucia do kobiet giną we wspomnieniach pierwszej, prawdziwej miłości. Wydaje się, że jedyne pełnowartościowe uczucie, na jakie stać bohatera to to, którym obdarzył swego zwierzęcego towarzysza – Ślepuna. Nawet przyjaźń i miłość, jakimi obdarzył go Błazen nie były aż tak czyste.
Obserwacja tego aspektu jest naprawdę pouczająca i pozwala lepiej zrozumieć ten dosyć trudny temat.

Sama końcówka trylogii pozostawiła u mnie mieszane uczucia. Odniosłem wrażenie, że autorka na siłę chciała jak najszybciej zakończyć powieść, mimo że można było pozwolić czytelnikom na uczestnictwo w kolejnych pasjonujących wydarzeniach.

Podsumowując: muszę przyznać, że całą Trylogię “Złotoskóry” czytało się wyśmienicie. Jeśli nudziłem się chociaż przez chwilę – zaraz nagradzano mnie ciekawymi wydarzeniami. Patrząc się na to z perspektywy czasu muszę stwierdzić, że te fragmenty, które podobały mi się mniej nie stanowią więcej niż 1% całego dzieła. Z czystym sercem mogę powiedzieć, że Trylogia jest dziełem prawie doskonałym i naprawdę opłaca się ją przeczytać.