Dwa dni…
Zostały mi dwa dni tzw. wolności… W najbliższą sobotę zostanie mi założona na palec obrączka, zwana też potocznie GPSem. Tylko dwa dni… i aż dwa dni.
Zewsząd słyszę pytanie – „denerwujesz się?”. Zmówili się wszyscy, czy jak? 😉 Może to dziwne, ale póki co jestem całkowicie spokojny. Wszystko już przygotowane (a przynajmniej tak mi się wydaje). Obrączki stoją na półce od dłuższego czasu, lekcje tańca zakończone, alkohol już w domu weselnym, goście potwierdzili obecność… Chyba o niczym nie zapomniałem. A jeśli nawet, to i tak już za późno żeby coś zmieniać. Pozostała ostatnia spowiedź i oczekiwanie.
W tle leci mi piosenka „Feeling Good” w wykonaniu Michaela Buble i dodatkowo ładuje mi akumulatory pozytywną energią. Chętnie usłyszałbym ją na własnym weselu, ale… mam obawy, że inne niż oryginalne wykonanie, mogłoby być pozbawione „tego czegoś”. Tej energii, którą czuje gdy z głośników lecą słowa „It’s a new dawn, It’s a new day, It’s a new life, For me. And I’m feeling good„.
Właściwie muszę przyznać, że są dwie rzeczy których się odrobinę obawiam. Pierwsza jest prozaiczna – pomyłki w przysiędze małżeńskiej. Mam dziwne wrażenie, że stojąc przed ołtarzem jednak poczuję nerwy i głos może odmówić mi posłuszeństwa. Niemniej jednak wiem, że wystarczy mi spojrzeć się w twarz tej, której oddałem serce i patrząc się na nią wypowiem formułkę bezbłędnie. Dlaczego? Bo ją kocham i wiem, że chcę być z nią już zawsze.
Druga rzecz, której się obawiam to pierwszy taniec. Zachciało nam się specjalnej aranżacji zamiast tradycyjnego przytulańca.. Może jednak, pomimo ograniczonej liczby treningów, uda nam się zatańczyć tak jak chcemy. Nie tak, jak goście by sobie życzyli ale tak by nam sprawiło to frajdę.
Obym tylko wytrzymał do końca wesela… Czasy studenckie dawno mam już za sobą i od pewnego czasu około północy robię się dziwnie senny. Patrząc się wstecz, zastanawiam się jak to było możliwe, że kiedyś wystarczały mi cztery godziny snu dziennie. Jedynie raz na miesiąc musiałem odespać. Spałem wtedy 10 – 12 godzin i znowu mogłem siedzieć po nocach.
Po weselu zaś długo wyczekiwany wyjazd w góry. Wreszcie odwiedzę Karpacz i jeśli tylko sił nam starczy wdrapiemy się na Śnieżkę 🙂 Karty pamięci do aparatu już czekają w pogotowiu 😉 Nie tylko na Karpacz zresztą. Również Kraków mam zamiar obfotografować, ze szczególnym uwzględnieniem muzeum przyrody.
Dwa dni… już niecałe… Aż dwa dni, czy tylko dwa dni? Może jestem głupi, ale nie mogę się doczekać.