W świecie kobiet
Siadając do oglądania filmu „W świecie kobiet” z 2007 roku nie oczekiwałem niczego innego, jak banalnej komedii romantycznej. Miał to być odprężający, odmóżdżający film i nic więcej. Czy dostałem właśnie to? Po części. Jest to film odprężający, niezbyt głęboki, ale należy przyznać scenarzyście, że jakąś głębię próbował wprowadzić.
Film opowiada o pewnym młodym chłopaku (w tej roli Adam Brody), który po rozstaniu ze swoją dziewczyną (Elena Anaya) postanawia przenieść się na pewien czas z Los Angeles do swojej babci w Detroit. Główny bohater nie może być oczywiście zwykłym chłopakiem – jest inteligentnym (kształcony w prywatnych szkołach) scenarzystą filmów pornograficznych, o ambicjach pisarskich. Jego była dziewczyna, to z kolei gwiazda filmowa. Prawda, że sytuacja z życia wzięta?
Naprawdę ciekawie robi się jednak dopiero gdy poznajemy jego babcię (Olympia Dukakis), gdyż jest ona, delikatnie mówiąc, niespełna rozumu. O tym, że ciągle powtarza „już niedługo umrę” chyba nawet nie powinienem wspominać.
Teoretycznie po tego typu filmach nie powinienem się spodziewać wspaniałej gry aktorskiej. Oglądając „W świecie kobiet” – rzeczywiście nie powinienem. Zarówno Broody (który moim zdaniem nie potrafił się zdecydować na sposób odgrywania swojego bohatera), jak i Kristen Stewart (wcielająca się w rolę córki sąsiadki), jako główni aktorzy nie radzą sobie ze swoimi rolami. Ich aktorstwo można uznać co najwyżej za dostateczne. Oddając jednak sprawiedliwość – teksty, jakie napisał scenarzysta (Jon Kasdan) na pewno im nie pomagały.
Jedyną osobą, która swoją grą aktorską ratuje ten film jest Meg Ryan (sąsiadka). Jej nie mam kompletnie nic do zarzucenia. Ogrywała swoją rolę tak, że wszystkie emocje, jakie powinna czuć jej bohaterka, rzeczywiście były widoczne.
„W świecie kobiet” oferuje nam zagmatwany obraz miłości. Pełno tu niepewności i rozterek. Dochodzą do tego problemy osobiste głównych bohaterów. Czy to wywołane przez chorobę, czy też przez wydarzenia z przeszłości. Bardzo dobrze został przedstawiony dramat chorej kobiety i jej dorastającej córki. Myślę, że gdyby zaniechać elementów komediowo – romantycznych a zdecydować się rozwinąć wątek dramatyczny, to mógłby to być naprawdę udany film. Tak się jednak nie stało. Dramat przewija się tutaj z komedią, dostaliśmy sztampowe elementy znane już z wielu podobnych produkcji. Niektórzy docenią takie rozwiązanie, gdyż dzięki temu nie jest to film ciężki w odbiorze. Jednakże osoby, które lubią bardziej wymagające kino – raczej się rozczarują.
Na krótkie wspomnienie zasługuje muzyka z tego filmu. Stephen Trask poradził sobie moim zdaniem dosyć dobrze. Nie zdarzyło mi się skrzywić z powodu niedopasowania muzyki do aktualnie rozgrywanych scen. Powiem więcej – fragment muzyki fortepianowej, kiedy Brody stoi w deszczu na dworze – ewidentnie trafił w moje gusta. Za to stawiam dużego plusa.
Tak właściwie, to o tym filmie nie da się powiedzieć za dużo, nie zdradzając jednocześnie fabuły. Obejrzałem – nie żałuję, ale raczej wątpię żebym do niego wrócił.Czy polecam? Tylko miłośnikom komedii romantycznych. Niemniej jednak, nawet wśród tego gatunku znajdzie się dużo lepszych filmów. To, że „W świecie kobiet” było debiutem, zarówno jako reżysera jak i scenarzysty, Jona Kasdana – nie jest dla mnie odpowiednim wytłumaczeniem.
Zdjęcia zaczerpnięte zostały z serwisu FilmWeb
Jeden komentarz do “W świecie kobiet”